Jest ósme zwycięstwo z rzędu piłkarzy Motoru. W sobotę drużyna z Lublina była zdecydowanym faworytem meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki i pokonała rywali 1:0. Szkoda tylko, że nie udało się wykorzystać przynajmniej jeszcze jednej sytuacji, bo w końcówce pojawiła się niepotrzebna nerwówka.
Motor rozpoczął spotkanie tak, jak wszyscy się spodziewali. Zdominował rywala i szybko miał okazje, żeby otworzyć wynik. W 11 minucie Jakub Kosecki odebrał piłkę bocznemu obrońcy i popędził na bramkę Pogoni. Problem w tym, że kiedy wpadł w pole karne zamiast podawać do kolegów decydował się sam kończyć akcję i został zablokowany. Kilkadziesiąt sekund później „Kosa” chyba w lepszej sytuacji jednak odegrał do Tomasza Kołbona, ale ten… skiksował.
Na szczęście błyskawicznie dostał szansę na poprawkę. W 12 minucie Adam Ryczkowski dograł po ziemi z prawego skrzydła, a Kołbon znalazł się w odpowiednim miejscu i z kilku metrów uderzył do siatki. W tym miejscu trzeba wspomnieć o Ryczkowskim, który wreszcie ma na koncie pierwszą asystę w żółto-biało-niebieskich barwach. W ostatnich tygodniach miał swój udział przy bramkach, ale nie on zaliczał ostatnie podania. W sobotę wreszcie się udało.
Jak to mają w zwyczaju piłkarze trenera Saganowskiego, zamiast pójść za ciosem zdecydowanie zdjęli nogę z gazu i oddali pole gry gościom. A ci kilka razy pokazali, że też potrafią groźnie zaatakować. Było kilka stałych fragmentów gry i dobrze zapowiadających się akcji, ale wszystkie kończyły się w okolicach szesnastki.
Druga połowa? Znowu lublinianie zaczęli od mocnego uderzenia. Wystarczyło kilka minut, a już były dwie szanse na podwyższenie prowadzenie. Obie po rzutach rożnych i po strzałach głową. Najpierw Michał Fidziukiewicz z kilku metrów uderzył prosto w bramkarza, a po chwili Bartosz Zbiciak nie trafił w bramkę.
A później mieliśmy powtórkę z pierwszej części zawodów. Pogoń znowu była częściej przy piłce, potrafiła wymieniać podania po ziemi, ale nie mogła na poważnie zagrozić Sebastianowi Madejskiemu. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem wreszcie pojawiła się konkretna szansa dla Motoru. Piotr Ceglarz uderzył po długim rogu, ale tuż obok słupka.
W końcówce kibice gospodarzy mogli kilka razy złapać się za głowy. Najpierw z powodu zmarnowanych okazji Motoru. Co ciekawe, dwa doskonałe okazje zmarnował Paweł Moskwik. Najpierw znalazł się sam przed bramkarzem, ale huknął prosto w niego. A po chwili kończył kontrę pięciu na trzech niecelnym strzałem do „pustaka”.
Miejscowi prosili się o problemy i niewiele zabrakło, żeby rywale doprowadzili do remisu. Pod bramką Madejskiego porządnie się „kotłowało” po stałych fragmentach gry, a naprawdę niezłą szansę na wyrównanie miał Micha Sacharuk, który jednak trafił prosto w bramkarza Motoru. I ostatecznie trzy punkty zostały w Lublinie.
Niespodziewanie dobre wieści napłynęły też z Siedlec, gdzie Pogoń bezbramkowo zremisowała z Chojniczanką. A ekipa z Chojnic będzie właśnie kolejnym rywalem drużyny Marka Saganowskiego. Gdyby udało się wygrać po raz dziewiąty z rzędu, to dystans do tej drużyny wynosiłby już zaledwie punkt.
Motor Lublin – Pogoń Grodzisk Mazowiecki 1:0 (1:0)
Bramka: Kołbon (13).
Motor: Madejski – Wójcik, Zbiciak, Cichocki, Rozmus, Ryczkowski (82 Mandricenco), Świeciński, Kołbon (72 Król), Sędzikowski (62 Ceglarz), Kosecki (72 Moskwik), Fidziukiewicz (62 Firlej).
Pogoń: Haluch – Zembrowski, Łoś, Gładysz, Sławek, Apolinarski (69 Sacharuk), Owczarek, Kołaczek, Pawłowski (69 Jaroń), Lisowski (83 Łukaszczyk), Sarmiento (84 Maślanka).
Żółte kartki: Cichocki, Rozmus, Król – Apolinarski, Jaroń.
Sędziował: Paweł Kukla (Kraków). Widzów: 2807.